poniedziałek, 7 marca 2011

Z rodzinnych stron

Pierwszy w Białysmtoku Festiwal Kultury Queer "Nienormatograf" zakończył się już w miniony wtorek, jednak z jakiegoś powodu nie przyszło mi do głowy napisać tu o tym wcześniej. Uświadomiłem to sobie w pociągu, którym jechałem do mojego rodzinnego miasta. Po raz pierwszy poczułem wtedy, że Festiwal się skończył, wcześniej wraz z innymi osobami, które go tworzyły byłem zajęty sprzątaniem przestrzeni festiwalowej, wywożeniem gratów, załatwianiem różnych spraw. Nie myślałem o tym, że już po wszystkim. Pomyślałem o tym dopiero w pociągu i w związku z tym poczułem kilka rzeczy.

Po pierwsze żal. Żal, że to już koniec, że już się wszystko odbyło, wspaniali ludzie, których poznałem podczas festiwalowych pokazów filmowych, paneli dyskusyjnych i warsztatów wyjechali lub poznikali gdzieś zajęci swoimi sprawami. Przez chwilę było mi smutno, ale potem pomyślałem o tym, co po festiwalu pozostało we mnie i dookoła mnie.

We mnie pozostało najogólniej mówiąc wszystko i teraz będzie mi się śniło w kawałkach przez najbliższe pół roku. Taką już mam naturę, że ważne dla mnie momenty przeżywam przynajmniej kilka razy. Wspaniali ludzie, którzych poznałem w czasie Festiwalu wcale nie zniknęli. Czuję, że Nienormatograf wytworzył pewien potencjał, który może zaowocować w przyszłości. Festiwalowe wydzarzenia przyciągały pewną grupę stałych bywalców i bywalczyń (do których siłą rzeczy ja należę także). Zaczęły się między nami wytwarzać więzy koleżeńskie, które w przyszłości mogą zaowocować. Być może przyjaźniami, być może wspólnymi działaniami, a może jednym i drugim.

Gdy myślę o zakończonym już pierwszym Nienormatografie, odczuwam przede wszystkim wdzięczność dla tych wszystkich osób, które razem ze mną dzielnie prazowały na wszystkie nasze wspólne sukcesy. Dziękuję z całego serca za Wasze zaangażowanie, poświęcony czas, bezcenne pomysły, za wykonane telefony, wspólne oglądanie filmów, ciasta i sałatki, zdjęcia, bloga i wpisy na nim, za każdy rodzaj pomocy i wsparcia. Dziękuję za naszą wspólną wolontaryjną pracę, bez której Nienormatograf nie mógłby się odbyć.

Szczególne podziękowania chciałbym złożyć instytucjom, które zdecydowały się wesprzeć finansowo Festiwal Nienormatograf - Prezydentowi Miasta Białegostoku oraz Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Podlaskiego. Dziękuję za życzliwość, którą okazali Państwo naszej inicjatywie oraz za dojrzałość, otwartość i odwagę, których wymaga dostrzeżenie potrzeb osób transpłciowych i należących do mniejszości seksualnych w Białymstoku i województwie podlaskim oraz wyjście na przeciw dużemu zainteresowaniu jakie okazują mieszkanki i mieszkańcy Białegodtoku i województwa podlaskiego tematyce różnorodności związanej z ludzką płcią i seksualnością. Specjalne podziękowania należą się także Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku za udostępnienie przestrzeni do wszystkich festiwalowych działań oraz pomoc merytoryczną i wsparcie przy organizacji Nienormatografu.

Rozpisałem się strasznie, ale już kończę. To zabawne, jak bardzo pomaga spojrzenie z dystansu. Gdyby nie ten wyjazd być może dużo później zorientowałbym się, że jestem dumny. Jestem dumny z pierwszej edycji Festiwalu Kultury Queer "Nienormatograf" w Białymstoku. Jak fajnie, że nam się udało! :)

środa, 2 marca 2011

Tolerancja… życzliwość… ja i my...

Do podjęcia tego tematu zainspirowała mnie rozmowa z pewnym po prostu życzliwym (nie jedynie tolerancyjnym) panem ;)

Na blogu Nienormatografu komentarze dotyczą różnych aspektów życia, jedne z nich są przepełnione życzliwością i ciepłymi słowami, inne przepełnione nienawiścią, a jeszcze inne pełne tolerancji. Myślę, że warto zadać sobie pytanie czym jest tolerancja i czy do tolerancji należy dążyć? Pamiętam jeszcze z zajęć edukacji międzykulturowej, że tolerancja dotyczy sytuacji, której nie akceptujemy, na którą możemy wpłynąć, ale powstrzymujemy się od takich działań. Zatem tolerować możemy zachowania i postawy innych, które w naszym odczuciu nie są odpowiednie, nie zgadzają się z naszą filozofią, naszymi przekonaniami, ale nie powstrzymujemy ich, nie wytaczamy wobec nich działa agresji.

Tu z kolei przypomina mi się wypowiedź innego pana, który charakteryzował grupy szkodliwe dla naszej cywilizacji, jedną z tych grup, według niego, są naiwne dzieci, studenci socjologii i filozofii, którzy to wzruszają się również biednymi murzyńskimi dziećmi umierającymi z głodu w Afryce, jak pan stwierdził – trudno… może z tego wyrosną, a może nie…

Co zatem wspólnego jest między definiowaniem tolerancji a „charakterystyką grup szkodliwych”? Właśnie to, że te rzekomo szkodliwe grupy walczą o coś więcej niż tolerancja, bowiem stokroć cenniejsza jest życzliwość!
Czy tolerancji możemy się uczyć? Czy życzliwości możemy się uczyć? A może nie "wnikać" i odciąć się od problemów, które nas nie dotyczą? 

Ale czy na pewno NIE DOTYCZĄ?

- Dlaczego jej nie broniłeś?
- Dokuczała Pani jej, nie mnie… Takie są zasady – trzeba siedzieć cicho i się nie wtrącać.
- Pozwalacie na takie traktowanie. To jest podstawą rasizmu, homofobii, seksizmu, ageizmu. Jeśli nic się nie robi, to tak naprawdę współpracuje się z oprawcą.
...
Kiedy pod koniec II wojny naziści robili czystkę w obozach pewien pastor powiedział:
Kiedy przyszli po Żydów nie protestowałem, bo nie byłem Żydem. Kiedy przyszli po homoseksualistów nie protestowałem, bo nie byłem homoseksualistą. Kiedy przyszli po Cyganów nie protestowałem, bo nie byłem Cyganem. A kiedy przyszli po mnie – nie było komu protestować…”
Jane Elliot „Niebieskoocy”