niedziela, 13 lutego 2011

14 lutego – Dzień Kosmicznego Indywidualisty

Zaraz, zaraz 14 lutego? Przecież przede wszystkim to Walentynki – Dzień Zakochanych i takie ilości słodyczy, różowego lukru i popeliny, że aż mdli. Zgadza się, nie jestem fanką Walentynek, a jednak niedawno sama dla siebie odkryłam ten dzień zupełnie na nowo, jako również moje święto! Bo to nie tylko dzień zakochanych, chorych psychicznie czy na epilepsję, ale i Dzień Quirkyalone...

Jakkolwiek bym o sobie nie myślała, to jednak nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że mogę w jakiś sposób wpisywać się w określenie queer. Owszem zauważałam jakieś odchylenia od normy, ale prawdziwe „objawienie” przyszło dopiero około dwóch lat temu.

Spodziewacie się jakichś pikantnych szczegółów? Jakiegoś wielkiego szoku? To jesteście w błędzie. Otóż pewnego dnia przeczytałam artykuł o quirkyalone i nagle oślepiający błysk zrozumienia: to o mnie! I na pojawienie się quirkyalone zareagowało tak wielu ludzi w różnym wieku, różnego pochodzenia, więc wydawać się może, że nic w tym dziwnego. Chociaż z drugiej strony powinnam się już nauczyć czy przyzwyczaić, że pewne rzeczy są dla większości nie do przyjęcia. I tak jest z quirkyalone. Jak dla mnie – żadna nowość, żadna moda, tylko nowe określenie pewnego stylu życia. Niestety błędne tłumaczenie na język polski odbiera mu prawdziwe znaczenie i ma raczej negatywny wydźwięk – „samotny dziwak”. Muszę napisać tu kilka słów wyjaśnienia: quirkyalone nie jest bynajmniej samotny, chociaż wybiera życie w pojedynkę i przedkłada je nad szukanie na siłę partnera, tylko po to, by być w związku i uniknąć samotności. Jest trochę takim romantykiem w XXI wieku, nie lubi kompromisów, dobrze czuje się sam, w swoim towarzystwie, więc faktycznie dla niektórych może być to „dziwaczne”. Ja wolę określenie „kosmiczny indywidualista”, bo czyż to nie kosmos funkcjonować sobie bez opierania się, w moim przypadku, na męskim ramieniu, nie marząc o białej sukni, gromadce pociech, rodzinnym gniazdku? Powinnam przynajmniej szukać okazji do zdobycia jakiegoś osobnika płci przeciwnej, bo chociaż mamy XXI wiek, nadal dziewczyna, kobieta okazuje się być definiowana poprzez posiadanie bądź brak partnera. Wiem z autopsji.

Moja babcia przy każdej nadarzającej się okazji pyta: „masz jakiegoś chłopca?”, a na niezmienną odpowiedź: „nie!” załamuje ręce nad moim losem i z niedowierzaniem kręci głową. Nastoletnia siostra pyta, czy zamierzam zostać „starą panną z gromadką kotów”. „Troskliwi” znajomi wciąż starają się dociec, co ze mną nie tak i czy przypadkiem nie wolę jednak dziewczyn, co więcej, czują się też zobowiązani do udzielania rad tak nieprzystosowanej do życia koleżance...

Najwyraźniej dla nich wszystkich jestem więc queer i nadszedł dzień, gdy muszę szczerze wyznać: dobrze mi z tym! A jutro oczywiście będę świętować, ale sama, na swój sposób ;).

3 komentarze:

  1. Karola S. profesjonalnie pochyla słowo queer ;) pięknie =]

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahahahahahaha!!!! jakże wspaniałe masz grono znajomych, którzy to "udzielają rad"

    a ja znam Karolę i jakoś nie zauważyłam, aby miała trudności z przystosowaniem się do życia (no, przynajmniej w opisywanym kontekście, heheheheh)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś 14 lutego, a zatem:
    NIECH ŻYJĄ KOSMICZNI INDYWIDUALIŚCI I KOSMICZNE INDYWIDUALISTKI!!!
    ;)

    OdpowiedzUsuń