piątek, 4 lutego 2011

Normalna, czyli jaka?

Lubię zdjęcia Diane Arbus. Początkowo nie chciałam się do tego przyznać, bo są brzydkie, tak bardzo prawdziwe, że aż bolą. Odpychają i przyciągają jednocześnie. Wolałam mówić o wysmakowanych portretach Avedona i próbować iść w jego ślady. Bezskutecznie. Coś zgrzytało. Moda zaczęła mnie nudzić. Hasła, że teraz to tylko fiolety, czerwienie, czy co tam, zaczęły mnie irytować. Dziwoląg. Przestałam śledzić trendy. Nie umiałam się wpasować w panujący lifestyle, zawsze gdzieś z boku. Podirytowana, że mi coś nie pasuje, a powinno, że czegoś nie umiem, a powinnam, że zaplanowałam a nie wyszło, że ktoś coś powiedział i zabolało, a że wszyscy, a ja nie i cała litania skarg do świata. Oczywiście nie zawsze, ale często. Czarna rozpacz. Wiadomo, jak się coś sypie, to się biegnie do bliskich albo i nie. Ja na szczęście mogę. Co wtedy? Rozmowa:

– Chcę być normalna!
– Czyli jaka? Czym jest normalność? Czy umiałabyś być szczęśliwa wbrew sobie? Udawać? Nie jesteś nienormalna, tylko wyjątkowa! Normalność to przeciętność, maska, warstwa ochronna oddzielająca nas od świata, pod którą skrywamy nasze prawdziwe „ja”, bo każdy chce być lepszy w oczach innych, akceptowany.

Cóż trochę czasu zajęło mi pogodzenie się z tym, że pełnej akceptacji mieć nie można, że zawsze będę dla kogoś dziwna, bo każdy ma swoją pseudo definicję tego, co dobre, a co złe. Czasem jesteśmy do siebie podobni, czasem całkiem różni. Każdy ma prawo do bycia sobą, o ile nikogo nie krzywdzi. Łatwiej się żyje z myślą o różnorodności, ciekawie. Nigdy nie wiadomo, co nas jeszcze może zaskoczyć. Normalność jest zmienna. To, co kiedyś było nienormalne dziś często staje się normą.

Z udawaniem mam problem, więc odpuściłam sobie dążenie do normalności. Wolę być wyjątkowa :) Dzięki temu w moim życiu pojawiło się więcej spontaniczności, interesujących ludzi… i mega wysokich szpilek, atakujących mnie, gdy otwieram szafę. Natomiast jednym z moich ulubionych zdjęć jest fotografia chłopca z granatem Diane Arbus. Uosobienie jej wizji, odmienności w normalności i normalności w odmienności.

3 komentarze:

  1. Kasiu, wiesz Ty może skąd Diane Arbus brała swoich modeli i modelki? A może ona chwytała ludzi na gorąco? Jej zdjęcia, czuję, pewna część jest zaaranżowana, a pewna jest jakby złapaniem kogoś w momencie, gdy nie czuje presji obserwowania i jest sobą, bez gry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, właściwie to jest chyba fenomen Arbus, że ona ludzi obnażała, wyciągała z nich to, co chcieli ukryć. Niepozorna, obwieszona aparatami, chodziła po Nowym Jorku i polowała. Brała swoich modeli, najczęściej z ulicy, często wpraszała się do ich do domu. Czy się z nimi zaczynała przyjaźnić? Nie wiem. Może w jakiś sposób ich uwodziła, zachwycała się i oni wówczas stawali się sobą? Podniecał ją lęk i to, co zakazane. Balansowała na granicy tabu. Pewnie jeszcze o niej napiszę, bo jest fascynująca. Polecam jej biografię Patrici Bosforth

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za wyjaśnienie i biografię. Ech, tyle czasu zajmuje swoje życie, że niełatwo znaleźć czas, by poczytać o innym życiu. :) Dlatego na co dzień tak chętnie korzystamy ze schematów poznawczych czy stereotypów.

    OdpowiedzUsuń